Chikuma - 2009-07-10 22:52:14

http://marcin.bruczkowski.com/_upload/25/marcin_bruczkowski.jpg
Urodzony 5 marca 1965 w Warszawie. Polski pisarz, informatyk i perkusista.
W latach 1983-1986 studiował anglistykę na Uniwersytecie Warszawskim, po czym wyjechał na studia kulturoznawcze do Tokio.
Miał wrócić po roku, tymczasem spędził w Japonii dziesięć lat. W nieogrzanych japońskich mieszkankach zmarzł tak bardzo, że postanowił przenieść się na równik i kolejne pięć lat mieszkał w Singapurze.
Pracował jako informatyk, nauczyciel, tłumacz, inżynier dźwięku, projektant graficzny i perkusista. W 2001 roku wrócił do Warszawy, gdzie mieszka z żoną Kit Fui i synem Alexandrem.
Do niedawna grał na perkusji w zespole Hebi. Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Dotychczas opublikował cztery powieści, w których zawarł swoje doświadczenia i przygody z zagranicznych podróży. Najnowsza, ukończona w sierpniu 2008, wydana 14 listopada, nosi tytuł Radio Yokohama.

Książki:
Bezsenność w Tokio
Singapur czwarta rano
Zagubieni w Tokio
Radio Yokohama

Polecam jego książki. Są prawdziwą skarbnicą wiedzy dla każdego, kto interesuje się Azją (głównie Japonią), a nie chce czytać nudnych książek, napisanych niezrozumiałym językiem. Pan Bruczkowski naprawdę ma dryg pisarski i jego książki czyta się z zapartym tchem. Najbardziej podoba mi się w jego stylu to, że z każdej strony czuć wspaniałe poczucie humoru. Niektóre fragmenty potrafią rozbawić do łez. W sumie to dzięki niemu zaczęłam się interesować Japonią, prócz tylko jej muzyki. Pisarz jakich mało, chociaż spora grupa krytyków nie pochwala jego pisania. Nie warto się jednak nimi przejmować. Trzeba sięgnąć po jego dzieła, żeby przekonać się samemu! ;).

Fragment Bezsenności w Tokio dla zrobienia smaczka ^^.

Co ja tutaj robię?
Myśl ta nie ma - wbrew pozorom - podstaw filozoficznych ani muzycznych, a jedynie odnosi się do spostrzeżenia, że pedałując cały czas mniej więcej prosto, dotarłem do punktu wyjściowego, czyli małego, ciemnego zaułka na tyłach sklepu monopolowego, prawdopodobnie w dzielnicy Kanamechoo [czyt. kanamecioo]. Prawdopodobnie, bo po dwóch latach spędzonych w Japonii moja znajomość tego piekielnego pisma jest jeszcze chwiejna: czytam ze trzysta znaków, a to zdecydowanie za mało. Coś na tym sklepie jest napisane i nawet drugi znak od lewej wygląda jakoś znajomo... - może to "nama" czyli "surowy"? Czy tak się pisze "Shinamachi?" Ulica, oczywiście, nie ma nazwy, jest za mała. Najbliższa ulica godna przyznania jej nazwy i umieszczenia na małej mapie Tokio, którą mam w kieszeni, jest jakieś pół kilometra stąd. Nie wiadomo tylko, w którą stronę. No nic, jadę dalej, coś trzeba zrobić z tą pięknie rozpoczętą nocą. Nie pierwszy raz zgubiłem się w tym piekielnym labiryncie wąskich uliczek; i na pewno nie ostatni, nie ma się czym przejmować.
Dzisiejsza nocna włóczęga ma, jak zwykle, cel krajoznawczy, a raczej: tokioznawczy. Tym razem chcę zidentyfikować lokalną świątynię w sąsiedniej dzielnicy: Kotake Mukaihara. Tokio składa się z setek małych dzielnic, które sto lat temu były wioskami i do dzisiaj zachowały swój wiejski charakter. W takiej wiosce jest więc zwykle miejscowa świątynia i związany z jej corocznym świętem festiwal uliczny. Jest łaźnia publiczna, ulica handlowa, mikroskopijny park i jeszcze mniejszy cmentarz. Wioska to najlepsze określenie, i tak właśnie tokijskie dzielnice nazywają cudzoziemcy.
Wskakuję na siodełko i już mam ruszać, kiedy w jednej z bocznych alejek okalających sklep dostrzegam coś obiecującego: automat z napojami. Zawsze warto sprawdzić - do tajników sztuki przetrwania na tokijskiej ulicy należy wiedza, że w każdej wiosce można znaleźć JEDEN automat, który - dziw nad dziwy - jest zepsuty, czyli można w nim kupić piwo, sake, czasem japońską whisky (paskudztwo) albo japońską wódkę (wyjątkowe paskudztwo) dwadzieścia cztery godziny na dobę. Podjeżdżam bliżej - JEST! Ciemne przyciski: można kupić piwo. Wszystkie przyciski do wybierania różnych puszek z piwem zgodnie z wymogami prawa japońskiego powinny być od godziny 23:00 podświetlone czerwonym znakiem "????", czyli "wyłączone".
Koło mnie taki automat jest przy sklepie rodziców Eriko, uczennicy mojej dawnej szkoły języka angielskiego. Eriko opowiedziała mi kiedyś, że to nie przez przypadek (co zawsze podejrzewałem) automat jest zepsuty. Po prostu w ten sposób miejscowy sklepikarz sprzedaje w ciągu doby więcej puszek. Kiedy przychodzi kontrola, to się go naprawia, po czym za parę dni, dziwnym trafem, psuje się automat przy innym sklepie...
Nie istnieje nic piękniejszego niż pierwszy łyk lodowatego asahi super dry w ciepłą, parną, tokijską noc.

Pokrzepiony na ciele i duchu kupuję jeszcze jedną puszkę (220 jenów, raz się żyje) i odjeżdżam szukać dalszych przygód. Daleko nie zajechałem. Dwóch miejscowych policjantów, leniwie pedałując na swoich stalowych rumakach, wyraźnie kieruje się z drugiego końca ulicy w tę stronę. Szybko przebiegam w myśli rejestr moich w miarę aktualnych grzechów, ale poza pożądaniem paru koleżanek, które nie moje są, nic nie przychodzi mi do głowy. Na szczęście picie piwa na ulicy nie jest w Japonii zakazane, nawet o drugiej nad ranem. Gorzej może z jazdą na rowerze w stanie wskazującym, ale kolega-prawnik, z którym trenuję kendo, twierdzi, że w prawie japońskim nigdzie nie ma mowy o dozwolonym poziomie promili we krwi rowerzystów.
Pan policjant zeskakuje z siodełka i elegancko salutuje:
- Dzień dobry!
- A witam, witam szacownych panów funkcjonariuszy. Piękna noc.
- Co szanowny pan tutaj robi?
- Właśnie sam zadawałem sobie to pytanie, ale, generalnie rzecz biorąc, zwiedzam.
- Zwiedza pan? To znaczy... jako turysta?
- Zwiedzam. Ten rejon gminy Toshima wydaje mi się niezwykle atrakcyjny turystycznie.
- Na rowerze?
- Na rowerze.
- Ma pan wyłączone przednie światło, to niebezpieczne.
- Jest wyłączone, bo stoję w miejscu.
- Aaaa, no tak, prawda.
Zapada cisza. Policjant sięga myślą do zbioru doświadczeń życiowych, kierujących ludzkimi reakcjami w różnych sytuacjach, ale nie znajduje tam nic, co by pomogło mu obrać dalszy kierunek rozmowy z przedstawicielem obcej cywilizacji.
- Lubi pan piwo? - pyta w końcu, widząc w mojej ręce puszkę asahi super dry.
- Tak w ogóle to niespecjalnie, ale japońskie piwo jest najlepsze na świecie, więc nie sposób go nie lubić.
Ewidentnie udzieliłem nareszcie kulturowo zrozumiałej odpowiedzi. Szeroki uśmiech obu funkcjonariuszy rozładowuje sytuację.
- No to dobrej nocy, smacznego, i proszę na siebie uważać. Gdzie pan mieszka?
- W Senkawa 3-choome , blisko stacji metra linii Yurakuchoo.
- My jesteśmy z posterunku Kanamechoo. Jest Pan teraz w 1-choome, Senkawa jest w tamtą stronę. Dobrej nocy! Gdyby zauważył pan coś podejrzanego, proszę do nas przyjechać.
- A cóż podejrzanego można zobaczyć w tym najspokojniejszym mieście świata?
- Nooo... coś. Nigdy nic nie wiadomo.
- Świetnie pan mówi po japońsku! - rzuca drugi.
Waham się przez ułamek sekundy, czy udzielić odpowiedzi kulturowo poprawnej: "Nieeee, ależ skąd, jak tak tylko, troszeczkę rozumiem...", czy alternatywnej, kierowanej do autochtonów wykazujących się pewną dozą tzw. jaja: "Dziękuję, pan też!".
Wybieram to drugie i udaje się. Śmieją się i odjeżdżają. Sympatyczni młodzi ludzie. Szkoda, że ich nie zapytałem, czy trenują kendo (wszyscy policjanci trenują kendo) i czy by nie wpadli kiedyś do mnie na piwo po treningu. No nic, nareszcie wiem, gdzie jestem i gdzie mam jechać, więc jadę. Wezmę sobie parę kaset z wypożyczalni wideo i jakoś dotrwam do rana, chyba że demon bezsenności, który męczy mnie tutaj od paru lat, akurat dziś się zlituje i zasnę przed piątą.

Oiika - 2009-07-11 01:42:08

Posiadam Bezsenność w Tokio, przeczytałam w jeden dzień xD Czyta się tak dobrze, że koniecznie chce się doczytać do końca. Jak kupie sobie "Zaproszenie na kimchi", to następna w kolejce jest ksiązka pana Bruczkowskiego ;P

Rapsilla - 2009-07-11 02:21:50

Po przeczytaniu fragmentu muszę jutro wytoczyć się do empiku tudzież innej księgarni i kupić "Bezsenność w Tokio".
"- Ma pan wyłączone przednie światło, to niebezpieczne.
- Jest wyłączone, bo stoję w miejscu.
- Aaaa, no tak, prawda."
Zabiło mnie to xD

Oiika - 2009-07-11 02:31:28

Mi się najbardziej podobała podróż autostopem xD

Mitsuki - 2009-07-11 04:38:14

ooo...trza to poczytać...to coś dla mnie :D

Hana - 2009-07-11 11:15:08

Jakoś niebardzo lubie cokolwiek czytać xD
ALe na to chyba sie skusze i kupie którąś z książek :D

Oiika - 2009-07-11 12:07:56

No właśnie ja też czytać za bardzo nie lubię, a to się jakoś samo w jeden dzień przeczytało, a książka całkiem gruba jest. Bardzo wciąga ;P

Tres_las_partes - 2009-07-11 12:09:28

Hm,a teraz mi powiedźcie ... da się przeczytać "zagubieni w Tokio" bez wcześniejszego prześledzenia "bezsenność.." ? Bo ostatnio natrafiłam na zagubionych i tak sobie pomyślałam,że muszę sobie kupić ... książka jest świetna,przeczytałam tyle recenzji,niektóre beznadziejne,ale nie o tym teraz piszę.Pisarz tak mnie zachwycił swym wzrokiem odwróconym na świat wokół niego,że .. brak mi słów.Ja bym jeszcze napisała,że jego książki nie są dla każdego,ale cóż .. ^^"

Chikuma - 2009-07-11 15:49:32

Raczej się da. Czytałam Zagubionych bez znania Bezsenności i się nie pogubiłam, więc chyba się da ^^.

Jestem właśnie w połowie Bezsenności. Uwielbiam tego gościa, po prostu go uwielbiam xD.

Oiika - 2009-07-11 15:59:12

Taa i ja mu jeszcze trochę zazdroszczę xD

JinLi - 2009-07-11 16:53:57

Oiika napisał:

Jak kupie sobie "Zaproszenie na kimchi",

tez mam ochote ja kupic i przeczytac^^ jak skonczysz powiedz czy fajna=] bo ja jeszcze musze co innego przeczytacXD

widze ze wiekszosc nie lubi czytac,ja tez XDD
hmm... to moze w przyszlym roku kupie sobie tego Bruczkowkiego jezeli mowisz ze super ksiazka^^

Oiika - 2009-07-11 16:58:22

Tzn ja nie lubię czytać, ale zazwyczaj lektur xD Ale takie normalne to lubię, teraz np jestem na 45 tomie pewnej sagi xD

JinLi - 2009-07-11 17:05:02

ja tylko jedna lektore z checia przeczylam^^ Jezioro Osobliwości naprawde fajna ksiazka^^

ja jestem w pierwszysm tomie Mrocznych marerii^^ ale jakos nie moge sie wdrazyc w nia po 5 miesiacachXD

Chikuma - 2009-07-11 18:12:34

Saga o Ludziach Lodu? xD.

A co to Zaproszenie na kimchi?

Oiika - 2009-07-11 18:25:43

Oczywiście, że SoLL xD Wciąga strasznie xD

Zaproszenie na kimchi - http://merlin.pl/Zaproszenie-na-kimchi_ … 02596.html

JinLi - 2009-07-11 18:57:26

Zaproszenie na kimchi jest typem dziennika pisanego podczas trzyletniego pobytu w Korei przez autorkę, która pracowała tam jako nauczycielka angielskiego.

moze byc ciekawe^^

Oiika - 2009-07-11 18:58:25

Uczyć SuJu angielskiego xDD To by było niezapomniane przeżycie xD

mamucisko - 2009-07-20 12:36:26

Czytałam "Bezsenność w Tokio". Książka bardzo mi się podobała, a gdy widziałam, że strony mi się kończą, żeby nie skończyć tak szybko zaczęłam czytać wolniej. Niestety to i tak nie pomogło. Chciałam też przeczytać "Zagubieni w Tokio" ale oczywiście w bibliotece miejskiej nie ma :/

Tres_las_partes - 2009-07-20 12:54:40

co do "Zaproszenie na kimchi " przeczytałam wiele negatywnych ocen,gdyż autorka czasem "mąci" fakty i wprowadza nas w zaułek.~~
eeee,i nie wiem co dalej napisać ... muszę mieć bezsenność w Tokio ! ;_____;

JinLi - 2009-07-20 23:48:04

jeszcze tago nie czytalam, ja widzialam i takie i takie komentarze do tej ksiazki i sama nie wiem

a co to Bruczkowskiego to chyba sie wybiero do biblioteki z ciekawosciXD

HITTERSdesu - 2010-06-29 00:16:08

u mnie w bibliotece nie ma żadnych z jego książek
musiałam sobie kupić i muszę przyznać że pieniędzy nie zmarnowałam kupiłam sobie jak na razie tylko Bezsenność w Japonii ale mam zamiar sobie jeszcze kupić Zagubieni w Tokio

Anett - 2010-06-29 11:06:19

Ja także nie posiadam żadnej z tych książek, ale przeczytałam Bruczkowskiego 4 książki.
Najbardziej podobało mi się "Bezsenność w Tokio". Reszta też była fajna, ale nie zachwyciły mnie tak bardzo jak pierwsza :) Na drugim miejscu u mnie jest "Radio Yokohama". "Zagubieni w Tokio" ciekawa, ale końcówka mi się nie podobała, a jeśli chodzi o "Singapur czwarta rano" to takie sobie.

przegrywanie kaset vhs warszawa www.worldhotels-in.com Maison pied dans l'eau Bainem Alger Über den Dächern Grillen in bester Lage...